20 Styczeń 2021
78-letni Joe Biden, który ma za sobą długą karierę polityczną, będzie najstarszą osobą piastującą urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jego lekarze zapewniają, że cieszy się dobrym zdrowiem. Jednak w opinii analityków częste gafy, jakie popełniał w ciągu minionego roku w trakcie kampanii wyborczej, dają wiele do myślenia. Powszechnie mówi się, że Kamala Harris, jak żaden inny wiceprezydent w historii USA, będzie miała niezwykle dużo pracy.
8 października 2020 r. speaker Izby Reprezentantów przyznała, że trzeba „odkurzyć” 25 poprawkę do konstytucji, która pozwala usunąć ze stanowiska prezydenta ze względu na jego niezdolność do rządzenia. Wyjaśniła, że jest ona istotna w sytuacji, gdyby prezydent np. dostał udaru albo musiał trafić pod respirator. Obecnie ta poprawka zastosowana w odniesieniu do Donalda Trumpa ma jeden zasadniczy cel: zaszkodzić jego dalszej karierze politycznej. Z formalnego punktu widzenia nie ma znaczenia, ze względu na kończącą się kadencję. Wydaje się, że wiceprezydent Harris spędzi więcej czasu w Gabinecie Owalnym i na odprawach niż sam Biden, dodatkowo uwikłany – wskutek działań swojej rodziny – w niejasne interesy i skandale.
Powrót do normalności, czyli establishment u władzy
Były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych w latach 2009-2017 za Baracka Obamy, senator od 1973 do 2009 roku, obiecał, że jego prezydentura, mająca być zwieńczeniem kariery politycznej, oznaczać będzie „powrót do normalności”. Słusznie zauważył były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, że Biden nie będzie rządził tym krajem. On wygrał dla kogoś. Co więc wybór jego zespołu mówi o planach na przyszłość?
Już wcześniej można było zauważyć, że kluczowa dla Demokratów jest sprawa pchnięcia polityki klimatycznej, skutecznie blokowanej przez Republikanów w Senacie, stosujących tzw. procedurę filbuster. Dla partii prezydenta elekta ważny jest powrót USA do porozumienia paryskiego z 2015 r., z której Stany Zjednoczone formalnie wycofał Donald Trump jesienią ub. roku. Z polityką klimatyczną wiążą się dotacje z funduszy federalnych na szereg projektów modernizacyjnych, mających doprowadzić do dekarbonizacji gospodarki amerykańskiej do 2050 r. – państwa, któremu przypisuje się odpowiedzialność za 15 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Tymi kwestiami zespół Bidena ma się zająć już w pierwszych dniach urzędowania w Białym Domu. Ściśle z nimi z kolei łączy się walka o dominację technologiczną (5G) i przewodzenie globalizacji.
20 grudnia ub. roku prezydent elekt wyznaczył kandydatów do zespołu klimatyczno-energetycznego. Jego gabinet – mający osiągnąć parytet płci i składać się w większości z osób kolorowych – tworzą raczej „starzy wyjadacze”: ludzie mające wieloletnie doświadczenie w różnych agencjach rządowych. Wielu pełniło mniej lub bardziej eksponowane funkcje w administracji Obamy, a część także w administracji Busha. Są tam ludzie establishmentu i liczni lobbyści. Sami współpracownicy Bidena mówią, że stosują „politykę otwartych drzwi” wobec różnych zainteresowanych stron. Grupy lobbystów cieszą się, że wreszcie wszystko wróci do normy i zawczasu –a nie nagle za pośrednictwem mediów społecznościowych – będą dowiadywać się o zamierzeniach rządu. Będą mieć też czas, by odpowiednio zareagować i spotkać się przed wydaniem decyzji z przedstawicielami administracji. Doradcy Bidena wskazują, że jednym z celów, jakie wyznaczył sobie kandydat na prezydenta, było zasygnalizowanie w Waszyngtonie, iż jego prezydentura oznacza „powrót do kompetentnego, stabilnego rządu”.
Według zaufanego doradcy Baracka Obamy, Dana Pfeiffera, „Joe Biden obejmuje urząd w najtrudniejszych okolicznościach stulecia”. Dlatego też nie ma czasu na szkolenia zawodowe. Trzeba ludzi sprawdzonych z establishmentu, by natychmiast mogli przystąpić do działania. To bowiem, co wydarzy się w ciągu pierwszych sześciu miesięcy prezydentury, najprawdopodobniej określi trajektorię na całą kadencję.
Gabinet Bidena nie będzie skompletowany do końca stycznia. Senat musi potwierdzić zaproponowanych kandydatów, ale nie zaplanował jeszcze przesłuchań w przypadku wielu wyborów. Wyjątkiem jest gen. Lloyd Austin, mający objąć stanowisko sekretarza obrony. Początek przesłuchań przed Senacką Komisją Sił Zbrojnych miał rozpocząć się 19 stycznia. Niektóre nominowane osoby – np. Neera Tanden, która miałaby pokierować Biurem Zarządzania i Budżetu – wręcz irytują Republikanów. Rzecznik Bidena, Andrew Bates, zapewnia, że prezydent elekt „pracuje w dobrej wierze z obydwoma partiami w Kongresie w celu szybkiego potwierdzenia, ponieważ przy tak dużej stawce, z zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa narodowego oraz utratą życia i pracy każdego dnia, nasz naród nie może pozwolić sobie na marnowanie czasu”.
Według Erica Schultza, byłego starszego doradcy Białego Domu, ważne jest, by Biden wybierał doświadczonych weteranów do gabinetu, ponieważ w przeciwieństwie do Obamy, będzie musiał „odbudować morale i sprawność operacyjną” wielu departamentów. Nie mogą tego zrobić nowicjusze. „Stara” ekipa będzie również musiała poradzić sobie z żądaniami postępowców, którzy chcą poważnych zmian w różnych agencjach, począwszy od Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez Agencję Ochrony Środowiska po Departament Sprawiedliwości.
Do szybkiego przyjęcia są ustawy klimatyczne, dotyczące tzw. sprawiedliwości rasowej, nierówności, walki z „terroryzmem wewnętrznym”. W tym celu m.in. kandydat na szefa Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Alejandro Mayorkas – Żyd o korzeniach sefardyjskich – spotkał się z liderami ponad 20 organizacji żydowskich, domagających się powołania specjalnego wysłannika do zwalczania antysemityzmu w USA, na wzór wysłannika w Departamencie Stanu, który walczy z antysemityzmem na świecie. Chcą także zdecydowanego zwalczania „terroryzmu wewnętrznego”. Doświadczona Demokratka, wybrana na doradcę Bidena ds. polityki wewnętrznej, Susan Rice, odbyła rozmowy z przedstawicielami różnych wyznań. Z kolei kandydat na szefa departamentu rolnictwa – z ekipy Obamy – Tom Vilsack spotkał się ze zwolennikami Black Farm, w celu opracowania zasad walki z dyskryminacją czarnych rolników w tejże agencji.
Nawet te grupy, które były dotychczas bardziej sprzymierzone z Trumpem i Republikanami, ponoć wyraziły zadowolenie z podejścia Bidena do rządzenia. Demokratyczny lobbysta, Steve Emendorf twierdzi, że jego klienci biznesowi, a także inni waszyngtońscy lobbyści są dobrej myśli i podoba im się to, co robi Biden. Uważa ponadto, że nawet ci, którzy nie zgadzają się ze wszystkim, co proponuje ekipa prezydenta-elekta, cieszą się, że skończy się rządzenie za pośrednictwem Tweetera i Fox News. Wszystko powróci do „normalnego stanu pracy”.
Lobbyści i byli pracownicy sektorów siłowych, służb wywiadowczych i dyplomaci
Biden wybrał więc urzędników z czasów Obamy, kongresmenów i byłych współpracowników z kręgu Białego Domu, gdy pełnił funkcje wiceprezydenta. Do takich ludzi należy m.in. kandydat na sekretarza rolnictwa, także szef sztabu Obamy, Denis McDonugh, który ma zająć się sprawami weteranów, Susan Rice, która w gabinecie Obamy zajmowała się sprawami bezpieczeństwa narodowego. Doświadczeni politycy z bardzo długim stażem na Kapitolu pokierują programami inwestycyjnymi w zakresie rozwoju mieszkalnictwa, smart cities, sprawiedliwości, polityki zdrowotnej, edukacji itp.
Doświadczony dyplomata William Burns stanie na czele CIA. Pełnił on funkcję m.in. zastępcy sekretarza stanu USA w administracji Obamy, a także ambasadora w Rosji. Cieszy się uznaniem również części Republikanów. Burns, jeśli zostanie zatwierdzony, będzie drugim zawodowym dyplomatą, który stanie na czele głównej agencji wywiadowczej w kraju. – Bill Burns jest wzorowym dyplomatą z wieloletnim doświadczeniem na arenie międzynarodowej w zapewnianiu bezpieczeństwa naszym ludziom i naszemu krajowi. Podziela moje głębokie przekonanie, że jednostka wywiadowcza musi być apolityczna i że oddani specjaliści wywiadu, służący naszemu narodowi, zasługują na wdzięczność i szacunek – mówił Biden.
Burns spędził 33 lata w amerykańskiej służbie zagranicznej, przechodząc na emeryturę w 2014 roku. Biegle włada językiem arabskim, rosyjskim i francuskim, Był m.in. ambasadorem USA w Moskwie, a także zastępcą sekretarza stanu ds. Bliskiego Wschodu podczas pierwszej kadencji George’a W. Busha. Obecnie jest szefem Carnegie Endowment for International Peace. Podobno – zdaniem Micka Mulroy’a, byłego zastępcy sekretarza obrony USA ds. Bliskiego Wschodu w administracji Trumpa – posiada on „dogłębną wiedzą na temat niektórych z najbardziej krytycznych problemów bezpieczeństwa narodowego, z którymi się borykamy”. Odegrał także pewną rolę w zawarciu porozumienia z Iranem w 2015 r. Był orędownikiem interwencji USA z sojusznikami z NATO w Libii (obalenie Muammara Kaddafiego). Zgodnie współpracował z CIA za czasów, gdy pełnił swoje obowiązki w Departamencie Stanu.
„Inspirujący wybór” – tak skomentował tę nominację Douglas London, który ostatnio służył jako szef CIA ds. zwalczania terroryzmu w Azji Południowej i Południowo-Zachodniej. Burns jest „szanowany, otwarty, bezpretensjonalny” i „ma ogromne wpływy na scenie w Waszyngtonie”. W trakcie kadencji Trumpa bronił starych, zwalnianych dyplomatów. Ekipa Bidena zapewnia również komfort lobbystom. Kilka kluczowych stanowisk w państwie obejmą osoby związane z założoną w 2017 r. – przez współpracowników Obamy i Clinton – grupą konsultingową WestExec Advisors. Jej inicjatorem był nie kto inny jak Joe Biden, a także Tony Blinken, kandydat na szefa Departamentu Stanu czy Michèle Flournoy, pierwotnie czołowa kandydatka na sekretarza obrony, która ma jednak przeciwników w samej Partii Demokratycznej.
Firma doradztwa biznesowego ma powiązania z mało znanym funduszem venture capital. Ridgeline Partners, współzałożonym przez Blinkena, ma „zapewniać strategiczny wgląd w potrzeby USA i sojuszników w zakresie bezpieczeństwa narodowego oraz pojawiających się możliwości”. Firmy wymienione na stronie internetowej Ridgeline obejmują z kolei start-upy zajmujące się big data i technologiami. Współpracowały z Departamentem Obrony. Ludzie z WestExec i Ridgeline Partners oraz powiązanej spółki Pine Island Capital Partners, mają zająć czołowe stanowiska w państwie. Tony Blinken, generał Lloyd Austin, Neera Tanden opłacana przez finansjerę z Wall Street i gigantów z Doliny Krzemowej, będą decydować w ważnych kwestiach.
Jedna z byłych dyrektorów firmy, Avril Haines, została zaproponowana na dyrektora wywiadu narodowego. Członkowie grupy konsultingowej ominęli prawo i mimo że opłacają ich różni lobbyści, a także sami działają jak lobbyści, nie musieli się jako tacy zarejestrować. Nie muszą w związku z tym ujawniać dla kogo pracują. Nie są też związani ograniczeniami, jaki obowiązują kandydatów na najwyższe stanowiska w państwie w związku z pracą dla biznesu w ciągu ostatnich lat. Lobbyści unikają rejestracji, przedstawiając się jako „konsultanci strategiczni”. W WestExec jest wielu byłych najwyższych urzędników z Partii Demokratycznej ds. bezpieczeństwa narodowego, z CIA i Departamentu Stanu. Zbierali oni pieniądze na kampanię Bidena. Byli jego nieoficjalnymi doradcami. Osoby z tych firm trafią do agencji odpowiadających za politykę zagraniczną, gospodarkę i bezpieczeństwo. Jen Psaki, były dyrektor ds. komunikacji w Białym Domu za Obamy, który pracował dla WestExec, obecnie doradza zespołowi przejściowemu.